Baca – czarownik z gór

Baca to najważniejsza osoba w kulturze pasterskiej, odpowiedzialna za bacowanie (np. wypas owiec czy wykonywanie serów), a także za nadzorowanie pracy młodszych pasterzy, zwanych juhasami.

W tradycji ludowej baca – czyli główny pasterz w szałasie – był nie tylko „szefem” juhasów i opiekunem owiec. Wokół jego osoby narosło wiele wierzeń, łączących go z magią, czarami oraz dawnymi praktykami guślarskimi. Postrzegano go jako strażnika granicy między ludźmi, naturą i światem nadprzyrodzonym.

  1. Wiedza oraz doświadczenie

Baca musiał znać się nie tylko na samym pasterstwie, lecz także na leczeniu. Posiadał sporą wiedzę na temat ziół, a nawet opanował podstawy chirurgii (interweniował gdy owca np. zatruła się jakimiś roślinami czy złamała nogę). Obserwując przyrodę (zachowanie ptaków, siłę wiatru, rodzaj chmur itp.), umiał też trafnie przewidzieć pogodę, która w górach może się zmienić bardzo szybko. Znał najlepsze miejsca do wypasu i miał silny charakter, aby móc przewodzić młodym pasterzom.

2. Magia i czarostwo

W wielu opowieściach ludowych baca jawi się jako człowiek „znający się na czarach”, a nawet potrafiący rozmawiać z duchami gór. Powszechnie sądzono, że szef juhasów ma kontakty „po drugiej stronie”. Dzięki temu potrafi skutecznie chronić siebie i mienie przed złymi mocami. Ludzie wierzyli, że może zdjąć urok albo odczynić złe czary. Był „czarownikiem” – kimś, kto zna tajemne słowa i zaklęcia, a przy tym osobą, która doskonale godzi religię chrześcijańską z praktykami magicznymi.

3. Autorytet kontra strach

Wiedza praktyczna w połączeniu z wiedzą tajemną nadawała bacy aurę człowieka niezwykłego, stojącego bliżej świata sił nadprzyrodzonych. Jego autorytet był niepodważalny. Często proszono go o rady w sprawach zdrowia czy gospodarstwa, pełnił więc rolę lokalnego znachora i eksperta. Powszechnie budził respekt, a zarazem lęk. Był ludziom potrzebny, jednak jego „moce” sprawiały, że wszyscy podchodzili do niego z dystansem.

4. Rytuały pasterskie

Do obowiązków bacy należało wykonywanie wielu rytuałów, które miały zapewnić udany wypas. Trzeba było specjalnych obrzędów, aby „zabezpieczyć” owce oraz siebie i juhasów przed wilkami, chorobami, wypadkami i złymi mocami. Dzięki takim praktykom granica między pracą a magią w życiu pasterskim niemal znikała.

  • Krzesanie ognia watry

Pierwszy ogień w szałasowym ognisku baca musiał „wykrzesać” z krzemienia (nie wolno go było przynieść z domu). Taki „czysty ogień” miał moc oczyszczającą i ochronną – chronił stado oraz juhasów przed nieszczęśliwymi zdarzeniami.

  • Okadzanie owiec jałowcem

Przy wyjściu na hale owce przechodziły przez dym z palonego jałowca, czasem zmieszanego z ziołami (np. bylicą, dziurawcem). Miało to zabezpieczyć je przed chorobami, urokiem , a także „wilczym napadem”.

  • Obrzędy z wodą święconą i solą

Baca kropił owce wodą święconą oraz posypywał solą, wypowiadając stosowne zaklęcia lub modlitwy. Sól traktowano jako substancję oczyszczającą i ochronną, łączącą element chrześcijański z dawną magią.

  • Zaklęcia i „wiązanie wilka”

Wierzono, że baca potrafi „związać” wilka – czyli sprawić, że nie zbliży się do owiec. Zwykle wymagało to używania czerwonej nici, robienia tajemnych znaków na ziemi i/lub wypowiadania specjalnych słów szeptem.

  • Przeciwko pożarowi

Pożary w drewnianej zabudowie wiejskiej zawsze wywoływały lęk. Trawiły cały dobytek, nierzadko z właścicielami. Często zwracano się więc do bacy, jako „przyjaciela ognia”, aby obłaskawił ten żywioł.

Postrzeganie bacy jako doświadczonego, mądrego pasterza, a zarazem „czarownika” było powszechne w kulturze ludzi gór. Ta ambiwalencja w odbiorze jego postaci sprawiała, że nierzadko funkcjonował poza obrębem społeczności, żyjąc samotnie, choć oczywiście istnieli też bacowie z pełną rodziną. Traktowano go jako człowieka, który stał na granicy światów – między halą a wsią, między Naturą a Sacrum, między codziennością a Tajemnicą.

Warto też dodać, że wśród baców zdarzali się również „źli czarownicy”, parający się czarną magią. Ale to już zupełnie inna historia.